Artykuły branżowe
Kto ma zarządzać zdrowiem?
31/072013
Kto ma zarządzać zdrowiem?
Marek Wesołowski, 31 lipca 2013
Coraz mocniej słychać głosy o koniecznych zmianach w organizacji ochrony zdrowia. Że jest źle, wszyscy wiedzą, a część odczuła to na własnej skórze. Płacimy coraz więcej, a dostępność świadczeń zdrowotnych zmniejsza się. Jakość nie jest nagradzana, a jej brak nie powoduje żadnych sankcji.
NFZ wydaje nasze pieniądze bez żadnego nadzoru ze strony obywateli. A właśnie pacjent, czyli obywatel płacący podatki, w tym składkę na opiekę zdrowotną, ma być jedynym beneficjentem tego systemu. Utrzymanie placówek ochrony zdrowia, ich wyposażenie i wynagrodzenia personelu to tylko konieczny koszt dostarczenia usługi zdrowotnej beneficjentowi tego system. Tak stanowi prawo i odpowiednie przepisy regulujące funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej. Ani złotówka nie ma prawa być wydana na cele inne, niż związane z leczeniem obywateli, wyłączając kwoty przeznaczone na statutową działalność NFZ.
W rzeczywistości głównymi protestującymi i tym samym modyfikującymi wydatki w ochronie zdrowia są pracownicy ochrony zdrowia. Ich protesty – żeby nie było niedomówień – w znacznej większości są całkowicie zasadne!!! – nie mają jednak na celu poprawy jakości i dostępności usług medycznych.
Obywatel, potencjalny pacjent i jedyny płatnik, w tym systemie nie ma nic do gadania. Świadczeniodawca może go bezpardonowo odesłać z kwitkiem, pomimo tego, że wszystkie składki ma opłacone. Świadczeniodawca może ocenić potrzeby pacjenta i bez konieczności uzyskania jego zgody odmówić lub ograniczyć leczenie.
Z drugiej strony pacjent ma znikome możliwości wpływu na jakość usług medycznych. Bezpośrednie działania są możliwe jedynie w drastycznych przypadkach opierających się o prokuraturę i sądy. Pośrednie działania możliwe są jedynie poprzez NFZ, który jest dysponentem naszych pieniędzy i powinien dbać o ich wydawanie zgodnie z naszymi intencjami i przepisami, które jednoznacznie wskazują na jakość usług medycznych, jako na kluczowy aspekt ochrony zdrowia.
Problem w tym, że NFZ tego nie robi i nigdy nie przejawiał chęci w tym kierunku. Nawet nie podejmował działań, aby zmierzyć problem. Od zawsze wszystkim płaci równo bez względu na efekty. Jeśli wykonano usługę zgodnie z ramowymi przepisami umowy zawartej z NFZ, to pieniądze będą wypłacone, a ewentualnego zadośćuczynienia za szkody związane z błędami i nieprawidłowościami pacjent musi dochodzić sam. Pacjent, który powinien być w centrum systemu jest materiałem, który przerabia się w ramach umowy zawartej ponad jego głową. To patologiczna sytuacja, która dojrzewa do zmiany.
Niedawno byłem na konferencji poświęconej kształtowi nowego modelu opieki zdrowotnej w Polsce. Szereg uznanych, często profesorskich i ministerialnych głów, wypowiadało się na ten temat przez blisko 4 godziny. Obecni byli przedstawiciele płatnika, MZ, świadczeniodawców, eksperci, itd. Bateria nazwisk i stanowisk o wysokiej sile rażenia.
Z przykrością stwierdzam, że nie padł żaden konkret, a poszczególne osoby broniły partykularnych interesów swoich grup, bo kariera naukowa, bo miejsce pracy, bo polityka i wybory, pozycja, prestiż i tym podobne.
Zamiast skupić się na wypracowaniu wizji koniecznych zmian, broniono aktualnego porządku, wplatając w to wezwania do bliżej nieokreślonych zmian. Wydźwięk był taki, że zmiany są konieczne i popieramy je, ale pod warunkiem, że nie będą dotyczyły nas.
A zmiany mają dotyczyć właśnie nas! Mamy zmienić organizację ochrony zdrowia.
Kto ma zarządzać ochroną zdrowia w regionie? To pytanie bardzo niebanalne. Zarządzać to przede wszystkim decydować o wydawaniu pieniędzy (miliardowe kwoty). Żeby dobrze wydawać, trzeba zrozumieć, czego potrzebuje pacjent, bo to o jego/nasze zadowolenie chodzi.
80% zdarzeń medycznych to trywialne przypadki możliwe do obsłużenia na poziomie lekarza rodzinnego, poradni specjalistycznej czy szpitala miejskiego, 10% to przypadki bardziej złożone wymagające wizyty lub hospitalizacji w wyżej specjalizowanych ośrodkach, ale nadal dostępnych w województwie. Wreszcie mamy najtrudniejsze 10% przypadków, które wymagają interwencji medycznych w dedykowanych ośrodkach o zasięgu ponadwojewódzkim. Pacjent musi udać się do jednego z kilku regionalnych lub ogólnopolskich specjalizowanych ośrodków.
Powyższe wartości procentowe może nie są dokładne. Może wynoszą one nie 80%, 10% i 10%, a 75%, 20% i 5%. To nie ma znaczenia, proporcje są oczywiste, a znamy je z naszej codziennej praktyki.
Z powyższych proporcji wynika, że za wydatkowanie blisko 80-90% pieniędzy na ochronę zdrowia powinny odpowiadać władze związane z województwem, bo taki mamy podział administracyjny kraju. Gminom i powiatom brakuje kompetencji w tym zakresie, wyżej są województwa, a dalej już mamy poziom ogólnokrajowy.
Przeważająca większość usług medycznych w danym województwie świadczona jest dla jego mieszkańców. Podczas gdy władze wojewódzkie nie mają na to żadnego wpływu, bo nie mają wpływu na wydatkowanie pieniędzy przeznaczonych na ochronę zdrowia. Konsultanci regionalni niewiele mogą, ponieważ decyzje zapadają w Warszawie, w miejscu, w którym nie zna się potrzeb lokalnych i postępuje się schematycznie. To patologiczna sytuacja blokująca wszelkie możliwości zapewnienia jakości, planowania i reorganizacji ochrony zdrowia w województwie.
Nikt nie koordynuje ochrony zdrowia. Ośrodki powstają, padają, zmieniają swoją działalność bez żadnego nadzoru. Proszę sobie przypomnieć ile razy Państwa pacjent wpadł w „dziurę” kontraktowo-usługową i leczenie stanęło w miejscu: zaprotezowano biodro, a rehabilitacja była dostępna za 6 miesięcy, brak było miejsca na kontrolne wizyty u specjalisty, brak szans na terapie ratujące życie!!! Wszystko to widzimy na co dzień. Brak nadzoru merytorycznego z powodu braku narzędzi do zapewnienia jakości.
Nawet przy pomocy tych niewielkich funduszy, którymi dysponujemy, można „wyprodukować” więcej zdrowia - nie więcej leczyć, ale wyprodukować więcej zdrowia. Przeniesienie środków tam, gdzie zapewnią one największy efekt, koordynacja leczenia pomiędzy świadczeniodawcami, zapewnienie finansowania do zakończenia terapii pacjenta, redukcja niewykorzystanych zasobów, reorganizacja specjalistyki w wąskospecjalizowane dobrze wyposażone i finansowane centra, itd.
To wszystko powinno dziać się na poziomie województwa. Zmiany mają dotyczyć nas, pracujących w ochronie zdrowia i nas – potencjalnych pacjentów. Podniesienie efektywności, które jest możliwe przy mądrym zarządzaniu, realizowanym przez ludzi związanych z i rozumiejących województwo, może znacząco wpłynąć na stan zdrowia mieszkańców i jakość usług medycznych.
Dlatego też nowy model organizacji ochrony zdrowia powinien przenieść centra decyzyjne na poziom województwa, zostawiając na poziomie krajowym jedynie najwyższą specjalistykę i niewielki odsetek przypadków, których nie można leczyć na niższym poziomie.
Im bliżej od decydenta do mieszkańca, tym lepiej dla pacjenta.
Komentarze